To co łączy zawsze jest dla mnie najważniejsze.
Dotyczy to relacji miedzy ludźmi, zainteresowań, działań, a także miejsc. Od wczoraj warszawską Białołękę i Bielany łączy nowy most. Opóźniony o sześć lat, nie najpiękniejszy, bez ścieżek rowerowych (ktoś widział ?, bo ja nie), z tramwajem, którego nie ma, a jak będzie, to kursujący tyłem do przodu, czyli wahadłowo (?!!!), z zakorkowanymi już w niedzielę zjazdami, ale jest.
W sobotę rano jeździło się po nim świetnie, ponieważ był udostępniony jedynie dla pieszych i rowerzystów. Były baloniki, uroczyste otwarcie, a wieczorem pokaz fajerwerków.
Na pamiątkę zrobiłam zdjęcia, bo więcej na Most Północny, albo jak kto woli, imienia bogu ducha winnej Marii Skłodowskiej - Curie, rowerem nie wjadę, ponieważ:
a) nie ma którędy - trzeba taszczyć rower po wąskich wysokich schodkach wzdłuż nasypu
b) nie jestem taka odważna, żeby lawirować pomiędzy samochodami.
Jadąc południową jezdnią od strony Bielan w miejscu połączenia wjazdów i drogi głównej rowerzysta nagle znajduje się w samym środku ruchliwej pięciopasmówki.
Reasumując miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle.
Zwiedzających most przybywało z każdą chwilą, szybko zaczęło robić się tłoczno,
więc prosto z mostu, korzystając z pięknej pogody zjechaliśmy nad Wisłę rozpalić pierwsze w tym roku wiosenne ognisko i zjeść upieczone w nim kiełbaski z patyka.
Tak właśnie miło i rekreacyjnie minęła nam sobota i chociaż za dwa tygodnie święta, jajek nie obklejałam, porządków nie robiłam (i robić nie zamierzam), nie biegałam po sklepach, nie pichciłam (na obiad alternatywny kiełbasa wystarczy;), a niedzielę poświęciłam dalszemu odpoczynkowi, bo od tego są niedziele, tym bardziej, że ktoś w tak zwanym międzyczasie, znowu ukradł godzinę z i tak za krótkiej doby.
Jednak żeby nie było już tak zupełnie na leniucha, złożyłam ceramiczny naszyjnik z nowych i starych koralików.
Z dawnego wypału szkliwo słonecznik, z nowego lawenda. Taki:
I tak kolorowo żegnam się z Wami życząc miłego tygodnia oraz wielu nowych udanych połączeń:)