Można też poszukać ciepła i zieleni na drugim końcu świata. Cieszy się Lesio, a Młoda szuka. O ostatniej i innych wyprawach Młodej na krańce świata napiszę następnym razem, a dziś Lesiowe śnieżne radości i parę słów o chlebie.
Brak wiosny mnie nie martwi. Może być od razu lato, bardzo proszę:)
Nie raz pisałam o rachitycznych zielonych listeczkach, które działają mi na nerwy. Do tego błoto i huśtawka temperatur nie wpływają dobrze na kaprysiowe samopoczucie. W tym roku solidny deszcz raz dwa zmyje resztki śniegu i zimowe brudy, a drzewa rozwiną liście szybciej niż zwykle, a potem lato przegoni spóźnialską wiosnę;)
Tymczasem Lesio z upodobaniem bryka po mokrym śniegu.
Nie kupiłam na czas odpowiednich blaszek, upiekłam w czym miałam, wyszedł więc trochę płaski, ale i tak jest pyszny:)
Zakwas przyjechał tuż przed świętami i musiał odstać tydzień w lodówce, aż mogłam spełnić godzinowe warunki przepisu.
Do paczki z zakwasem Ala dołożyła cukierki, które zostały natychmiast wyjedzone, świąteczne życzenia i przepis, który poniżej przytaczam.
Dziękuję bardzo Alu :)))
Chleb pszenno-żytni na zakwasie:
Składniki:
1 kg mąki pszennej typ 550
1 szklanka mąki żytniej typ 2000
1 szklanka otrębów ( ja dałam pszenne, ale mogą być też żytnie lub orkiszowe)
1 szklanka ziaren ( słonecznik, dynia, siemię lniane - nie koniecznie )
4 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
4,5 szklanki wody gazowanej ( prawie cała butelka 1,5 litra )
Przygotowanie:
W dużej misce wymieszać suche składniki. Dodać zakwas i wodę. Dokładnie wymieszać , najlepiej ręką i odstawić na 2 godziny. Po tym czasie odłożyć do słoika 2, 3 łyżki mieszanki. Będzie to zakwas na następny chleb, który można przechowywać w lodówce przez dwa tygodnie.
Ciasto przełożyć do natłuszczonych foremek do wysokości 1/2 foremki.
Odstawić na 10, 12 godzin, nie przykrywać. Do pieczenia będzie gotowe jak podwoi objętość. Piec w piekarniku nagrzanym do 200-210 stopni, aż zbrązowieje, czyli około 1 godziny. Odstawić na kratce do ostudzenia, żeby chlebek był chrupiący.
SMACZNEGO:)))

A ostatnio myślałam o Was. I zastanawiałam się co tam słychać w Lesiowie;) Cudnie chłopak wygląda. Druga fota odjazdowa:) Czekam na relację z wypraw Młodej.
OdpowiedzUsuńCałkiem ostatnio zaniedbałam blogowisko, bo święta, bo praca, bo pies i spacerki, spacerki, spacerki;)))) A Lesio faktycznie odkrywa co raz to nowe radości życia, ale i lęków zostało jeszcze dużo. Tak myślę,że wszystkich nie uda się zapomnieć tej małej psiej główce, ale z dnia na dzień jest radośniejszy:) Uściski:)
UsuńAleż odmieniony ten Lesio!!! Teraz mógłby startować w konkursie pies na spacerze u Krysi:))) Chlebek na zakwasie piekę już od roku i nie przestanę, taki pyszny:)))
OdpowiedzUsuńTak masz rację,że pyszny. Rano upiekłam, a teraz nastawiłam i już rośnie następne ciasto:)))
UsuńA na konkurs Krysi nie zdążyliśmy. Zresztą wtedy jeszcze tak nie brykał i byłoby zdjęcie psa z opuszczonym ogonem za nogą pańci;)
Pozdrawiam cieplutko:)
Aż zawołałam męża do kompa, żeby zobaczył to szczęście ponad miarę.
OdpowiedzUsuńJest Cię za co kochać.
Pozdrówki i pogłaskanki.
Pogłaskane:)A my z Lesiem to już bardzo zakochani:)))Uściski:)
UsuńKaprysiu... Lesio tak cudowny, w tym swoim psim szczęściu, że aż dech zapiera ;-))) Uśmiech pełną gębą! Wszyscy jesteście szczęśliwi, co? A zarzekałaś się, że psa nie... ;)
OdpowiedzUsuńChleb na zakwasie piekę od dawna, co sobota, bo jak już wiesz, wymaga czasu i celebracji. Ale przepis mam inny, no i z mniejszej ilości (właściwie to chyba z połowy tej porcji). Twój wygląda zjawiskowo, te wielkie dziury i wypieczona skórka, mhmm... pycha ;-) Ja dzisiaj dorzuciłam do piekarnika, obok chleba, pasztet z selera i soczewicy - pasują do siebie znakomicie.
A wiosny nie będzie na bank. Od razu lato ;-)
Ściskam czule;)
To ja poproszę przepis alternatywny również:)
UsuńA pies... No, zarzekałam się;))) Siedzi jednak Lesiunio po 10 godzin w tygodniu sam, ja lecę do domu na zbity pysk;), ale ostatecznie i tak mu lepiej jak w schronisku, bo tam by inne psy dawno zagryzły takiego wycofanego i bojącego się wszystkiego ciapka. I kochamy się na zabój:) A wiesz sama,że jak miłość, to i troski, ale co to za życie bez trosk? :))) Uściski:)
Moje lalki też siedziały, a ja gnałam do domu tak samo jak Ty teraz ;-)) "Ostatecznie" to chyba mu u Was jak w niebie ;)
UsuńKaprysiu kochana, a ja wysmażyłam właśnie post reklamowy o blogu mojej Ady - ceramicznym i pewnie trochę psim ;) może byś zajrzała? http://farmaform.blogspot.com Będzie jej bardzo miło ;)
Przepis podeślę mailem. I na pasztet, bo pyszny obłędnie! Czy Ty też tak masz, że wiosną odechciewa Ci się mięsa? Normalnie mnie odrzuca...
Buziaki
Mnie to się na wiosnę wszystkiego odechciewa;))) A mięsa tyle pochłonęłam na święta,że patrzeć na nie nie mogę, chociaż ja ze wszystkich słodyczy najlepiej lubię wędzony boczek i oczywiście śledzie, ale to już mięso rybie, aczkolwiek nieco zepsute;)))Pasztetu chętnie spróbuję, chociaż bezmięsny. Do Ady zajrzę jak tylko wstawię kolejny chlebek do wyrastania i wysikam Lesia:)
UsuńUściski:)
Wiesz, ten pasztet nie ustępuje mięsnym. Właśnie wrócił Padre, który jest zdeklarowanym mięsożercą, i zajada go aż mu się uszy trzęsą ;-) Ze świeżym chlebkiem własnego wypieku ;) A w lodówce obsychają resztki pasztetu i szynki...
OdpowiedzUsuńSikajcie spokojnie ;)
oooo widzisz !!!! ja takze mogłam sie załapac na zakwas...ale odmówiłam.....bo mam własny....ale o cukierkach to nikt nie mówił..hihihihih:)) Lesio do zacałowania:))
OdpowiedzUsuńJutro się okaże, czy i ja mam już własny;) Nastawiłam kolejny chlebek.Lesio chętnie całuski odwzajemnia:) Szczególnie na Dzień dobry:)
UsuńPiekne zdjecia z Lesiem! Jestem pod wrazeniem, jak sie usmiecha i jaki jest radosny, od razu lepiej sie czlowiek czuje jak zwierz siedzi naprzeciwko i w oczy patrzy, albo przytuli sie.
OdpowiedzUsuńChleba nigdy nie pieklam, jakos zaciecia do domowych robotek (tak ogolnie mowiac) nie mam, ale sadze, ze taki domowy chlebek to dopiero smakuje.
Serdecznie pozdrawiam :)
Jak masz zakwas, to żadna robota, tylko wielogodzinna, ale w sumie sam sobie stoi i nie wymaga zainteresowania. Wymieszać i zostawić na noc, a rano upiec i po wszystkim:) A tak pyszny,że warto spróbować. W razie czego zakwasem służę:)
UsuńSerdeczności:)
Chleba na zakwasie nie upiekę nigdy! Przerasta mnie przygotowanie tegoż. Jak znam siebie, pewnie by mi wybuchł, albo spleśniał ;-)
OdpowiedzUsuńWolę podziwiać na zaprzyjaźnionych blogach.
Lesio już bezwzględnie cały Wasz! Ta paszcza roześmiana niczym nie przypomina tej smutnej kulki sprzed kilku/kilkunastu tygodni :-)
Miał chłop farta, że na takich Ludzi trafił!
Nigdy nie mów nigdy:))) Zakwas najlepiej dostać. Chcesz?
UsuńHmmm... Kusisz... ;-) Pomyślę! Serio! Bo mnie kusi!
UsuńA z tym "nigdy" to faktycznie powinnam przystopować, bo zwykle kończy się "a jednak!" ;-D
Chleb drażni mi w wyobraźni nozdrza,musi być wyśmienity
OdpowiedzUsuńLesio emanuje radością,a ja z utęsknieniem wypatruję wiosny,którą lubię za rachityczne,delikatne,cudownie świeżo-zielone listeczki,za pękające,nabrzmiałe sokami pąki,za nieśmiałe żółte łebki podbiału i stokrotek i również za to,że jest niezbędnym przygotowaniem,etapem
nas ludzi i całego świata roślin i zwierząt do wkroczenia
należycie w kolejną porę roku,niech więc 4 pory roku
towarzyszą nam jak najdłużej...Alusia
Jakoś ja to przygotowanie kiepsko znoszę;)I chyba nici z czterech pór roku, zrobiły się dwie. Ciepła i zimna. Cóż. Pozdrawiam:)
UsuńCzy Lesio?? Taki szczęśliwy?? Coś pięknego :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię blog Aluchy i jego autorkę :)
Aniu :))) :*
UsuńWiosna niestety jest potrzebna na świecie, choćby po to, żeby mieszkających niżej nie zalało. Jak te ilości śniegu spłyną nagle rzekami, to będzie z nami krucho. A domowy chlebek cudo - chyba nie wymyślono nic lepszego do jedzenia. Lesiaczek w biegu rewelacja, juz wcale nie przypomina przerażonego biedaka, jakim był jeszcze niedawno. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńCzasem się boi. Na przykład takiej strasznej, potwornej , przerażającej, poruszanej wiatrem w krzakach czarnej reklamówki;)))Mały głupeczek:)
UsuńA zaleje nas i tak. Jak zwykle;) Buzi:)
Lesio przeszczęśliwy!
OdpowiedzUsuńCudny widok.
I gratuluję pierwszego chleba na zakwasie.
Nie ma lepszego.
Kaprysiu! :D
OdpowiedzUsuńFantastycznie czytać mi takie informacje. Cieszę się bardzo, że chleb się udał i smakował :)))
Z każdym kolejnym razem będzie stał coraz krócej - nie aż 12 h. Za pierwszym razem stał mi chyba całą dobę! A wczoraj tylko przez noc :)
Możesz też robić z połowy porcji - tylko może zakwas daj cały ;)
A na Lesia nie mogę się napatrzeć! Jaki szczęśliwy, a jego mordka jest cały czas uśmiechnięta :D
To naprawdę fantastycznie prosty przepis i murowany efekt. Bałam się,że z mojego zakwasu nie urośnie, a udał się pięknie, bo ja już upiekłam kolejny:)
UsuńDziękuję raz jeszcze i przesyłam serdeczności:)
Chlebek choć plaskaty, wygląda bosko:) A Lesio jest taki cudny, że aż mi się oczy do komputera cieszą:) Pozdrowienia dla Lesia od Dyzia!!
OdpowiedzUsuńNastępny już nie był plaskaty, a teraz jem z nim kanapki w pracy:)Lesio macha Dyziowi ogonem:)
UsuńChlebuś pachnie i u mnie - brakuje mi chleba naszego powszedniego, przez Osobistego mego działanego :)
OdpowiedzUsuńLeoś to piekny pies, o czym mówiłam od poczatku - teraz to pies nad PIESY, UROCZY, ROCZHACHANY i ZWARIOWANY - zupełnie inne stworzenie ;))))
Uwielbiam go, choc tylko wirtualnie :))
Domowy chleb, to coś wspaniałego:) Odpada problem, który kupić,żeby był jadalny;) Idąc do pracy nakupiłam dziś całą gamę wszelkich możliwych otrąb:)
UsuńPozdrawiam, być może, już nawet wiosennie:)
Dzięki za wielką porcję psiej radości i smaku! Chleb wygląda na tak apetyczny jak ten, który piecze nasz Sąsiad i nas uwzględnia, regularnie (to tytułem usprawiedliwienia, czemu jeszcze nie zapukałam po zakwas). Ciepła pora nadchodzi, bo dziś widzieliśmy trzy klucze ptaków, a w Wielkim tygodniu z okna kuchennego trzy bociany nad zaśnieżonym ogrodem!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Siostra B.
Niech już przyjdzie, bo naprawdę bardzo jest w tym roku spóźnialska:) Serdeczności:)
UsuńGdy już będę miała z powrotem piekarnik działający to się również do Ali uśmiechnę ;)... Lesio wygląda bardzo radośnie :D.
OdpowiedzUsuńDzisiaj jest słońce. Idzie już. Wiosna idzie.
Świeci pięknie:) A zakwasem służę również:):)
UsuńPłaski czy nie płaski chleb wyglada smakowicie, a u mnie w lodówce miseczka domowego smaluszku i słoik kiszonych ogórków - na przedwiośnie zestaw jak znalazł!!! :-)
OdpowiedzUsuńOj, tak :) Jak znalazł. Narobiłaś mi smaczku:)
UsuńBlog zajebisty zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńhttp://kociaki-perskie.blogspot.com/
Psiaka masz cudnego!!!! wyglada na szczęśliwego i kochanego:)
OdpowiedzUsuńA chleb na pewno pyszny, na zakwasie są najsmaczniejsze, Prawda że to wspaniałe uczucie wyjmowac z pieca własnoręcznie upieczony chleb?
Tak:)))
UsuńLesio, jak widać cały szczęśliwy!
OdpowiedzUsuńA chlebek przypomniał mi pieczenie chleba u mojej cioci na wsi... dawno to było, ale wciąż pamiętam ten smak i zapach...
Ninka.
Oj, chyba ten wiejski z pieca był lepszy:)Nawet na pewno:) Pozdrawiam:)
Usuń