Za nic w świecie nie mogłam dziś iść do pracy, raz na jakiś czas muszę mieć dzień dla siebie, dla domu , dla psa, kwiatków , malowanych pudełeczek, koralików , miliona serwetek , książki itp. Oczywiście jak zwykle nie starczyło mi czasu na wszystko, zakiełkowało więc dyskretne marzenie o kolejnym dniu, ale to niestety niemożliwe:( Najwięcej skorzystały dzisiaj roślinki na balkonie ( prócz psa oczywiście , który zawsze jest najbardziej uprzywilejowany ), trochę sobie "podecoupażyłam", odgruzowałam mieszkanko z dwutygodniowych zaległości, może nawet poczytam . Dokumentacja poniżej :)
Chustecznik
Tacka zyskała serwetnik
Kwiatuszkowy serwetnik z pierścionkami do serwetek, a na dole wymarzone hortensje dostane od córeczki w dniu mamy :)))
Cytat :" No jak to , nic nie napisałaś o Nocy muzeów?"Pisać nie mam czasu, ale wrzucam fotki z Fabryki Trzciny, praskiej "Szafy" i galerii Velt z Próżnej, gdzie oczywiście popełniłam szaleństwo i kupiłam kapek :)))) . Z kwiatków wczoraj oczywiście figa, jak zły dzień , to zły dzień .
Nie lubię osiemnastego, to złe cyferki, do tego poniedziałek. Usiłowałam wczoraj dokończyć spękania na tacy, ale niestety figa wyszła, pomimo czasu schnięcia ponad 24 godz. po kontakcie z wodą ( podczas przecierania po wypełnianiu spękań ) wszystko się rozmazało. W efekcie zostanie tak jak jest , nałożyłam lakier wykańczający, a na przyszłość muszę jednak kupić preparat innej firmy :( Po niepowodzeniach z decoupage dziś zamierzam dokupić kwiatków na balkon, choć pewnie i to może się nie udać, dziś wszystko jest byle jakie, buuuuu...
Miało być leniwie i wypoczynkowo,a cały czas pracuję i to biegiem, tyle sobie na ten wypoczynek zaplanowałam;)))No ale, woreczek zapachowy z wyhaftowaną lawendą gotowy, dwa następne uszyte i czekają na pomysł co dalej. Udało mi się kupić wodne bejce w butelkach do dalszych prac decoupażowychi i kalkę do odwzorowywania haftów. Prawie zapomniałam jak się haftuje, pomału sobie przypominam i sprawia mi to frajdę. Taca z prymulkami zyskała dwie warstwy cracle i schnie, w kuchni "dochodzą" faszerki z młodej kapustki, w lodówce czeka do jutra chłodniczek z botwinki, a w wieczornej perspektywie miłe spotkanie z Ewą i Ryśkiem i nocny wypad do muzeów. No, można powiedzieć aktywny wypoczynek:))))
Wiosnęlubię dopiero po połowie maja. Liście mają już normalne rozmiary i ładny kolor soczystej zieleni ( bo tak naprawdę wiosny nie cierpię - te obrzydliwe zielone, rachityczne listeczki, fuuu ;)))) Ale teraz kwitną bzy i konwalie pachną tak oszałamiająco, że kręci się w głowie, a dzień nie kończy się zmierzchem o 17.00. Słońce trochę już przygrzewa, a ulewny deszcz nie tworzy na ulicy rozciapcianej brei. Niestety słoneczko rozleniwia, oj rozleniwia , pracować się nie chce, za to atakują mnie najróżniejsze zachciewajki , a to konsolka do przedpokoju, a to patera z kloszem, a to jakieś nowe pocelanowe skorupki by się kupiło, może znowu trochę zabawy decoupage...... Nabytki: sosjerka i cukiernica ( do kwiatków :)))), patera z kloszem, ale na klosze dalej choruję , konsolka do przedpokoju.
A to ostatnie działania decoupage, teraz chodzą za mną tace, wieszak na ręcziki i półeczka na przyprawy, oj sporo tego....
Na początek zdjęcie zeszłorocznej skrzynki z petuniami .
W tym roku całkiem inne założenia , pomieszałam żółte milion dzwonków z granatową surfinią i białą lobelią zwisającą - zobaczymy efekt za dwa , trzy tygodnie. Trochę zabawy kolorami, chociaż tak naprawdę raczej unikam mocnych barw. Doświadczenie podpowiada, że niezawodnie sprawdzają się delikatne róże z bielą i błękitem, ale to nudne, ciągle bezpieczne kompozycje, więc w tym roku trochę eksperymentów :)))