Czy pisałam już może,że lubię listopad ? Chyba pisałam. Zawsze go lubiłam .
To miesiąc moich imienin , a kiedyś imienin mojego taty.W listopadzie urodziło się moje dziecko i moja młodsza chrześnica. Rozpoczyna się czas kiedy zaczynam już myśleć o świętach. W domu jest miło i ciepło, długie wieczory umila blask świec,pachnie ciasto i pieczone mięsko, bo w listopadzie lubię pitrasić. Miesiąc wielu świąt rodzinnych wymusza spotkania w większym gronie. Pomimo codziennej gonitwy miło znaleźć czas dla bliskich. Bez tego robi się naprawdę szaro , smutno i źle. Jest więc sympatycznie, nawet pies w ostatnich dniach czuje się troszeczkę lepiej:) , a ja mam wielką, rozlazłą i czarną jak deszczowa chmura chandrę..... Okropność.
Skąd się wzięła przynosząc ze sobą zniechęcenie i całkowity brak entuzjazmu do czegokolwiek ? Czyżby jednak zawiniły cyferki w kalendarzu , czy może tylko drobne smutki, deszcz i szaruga? Nie wiem. Po prostu jest :(((
Na potężną chandrę konieczne są stosowne środki zaradcze.
W strugach deszczu wybraliśmy się na warszawskie Koło poszperać w starociach. Sposób poprawiania nastroju polegający na snuciu się w błocie po targowisku może wydawać się kontrowersyjny;) Jednak spędziliśmy tam około dwóch godzin, przemokły nam buty i już mieliśmy kierować się do samochodu ,kiedy wśród zmokniętych mebli wypatrzyłam szafeczkę. Ani specjalnie antyczną, ani też specjalnie drogą, całe szczęście, bo wiedziałam już od pierwszego spojrzenia , że bez niej do domu nie wrócę:)))
W drodze powrotnej nabyliśmy preparaty do konserwacji mebli i resztę weekendu poświęciłam na gruntowne czyszczenie i odświeżanie.
Jestem okropnie niecierpliwa , tak więc przy dużej pomocy mojego bardzo, w odróżnieniu, cierpliwego męża :) , w niedzielę wieczorem szafka wisiała już w kuchni:)))
Oto efekt:
Przez chwilę myślałam, o pomalowaniu jej na biało i zrobieniu przecierek, ale szybko porzuciłam ten pomysł. Za bardzo spodobała mi się taka jaka jest teraz:) Zresztą mam takie wrażenie ,że moda na bielenie i przecieranie wszystkiego co popadnie , pomimo tego , że jest sympatyczna , to jak każda moda jest przemijająca. Zresztą w ograniczonym metrażu mieszkania, które w ogóle nie ma nic z rustykalnego charakteru , nawet najładniejsze białe meblowe przecierki mi nie pasują.
Na dowód , że walcząc z chandrą czasem sięgam również po klej i serwetki, wklejam zdjęcie dwu z kilku kompletów serwetników, które ostatnio zrobiłam.
Powstały na dokładne zamówienie, więc serca do nich nie mam, jak do wszystkiego co zrobić muszę , bo obiecałam . Co za przykra natura;)))
W perspektywie za to większa ilość wyklejanek, ponieważ nakupiłam różnych "surówek" i kuszą mnie swoimi czystodrewnianymi powierzchniami :)
Myślę jeszcze nad kolejnymi ciosami , jakie mogłabym zadać swojej chandrze. Jak wymyślę to napiszę, a na dziś to tyle ;)))

Sliczna szafka, tez bym tka chciala, nie ma sensu jej przecierac bo pieknie komponuje sie z biala porcelana :)
OdpowiedzUsuńbardzo ladna,lubie szafki ze szklanymi drzwiczkami ,a co do przecierania ,jak ci sie kiedys znidzi brazowa ,zawsze bedziesz mogla jej kolor zmienic :)
OdpowiedzUsuńWiesz Kaprysiu - chociaż bardzo lubię rustykalne przecierki - u mnie w domu nic z tych rzeczy nie mam - dlatego, iż nie pasowałyby mi w ogóle do wnętrza - zresztą ciągle lubię ciemną prostotę, wymieszaną z orientalną nutką :) no i tak to u nas w domu jest... a u Ciebie - szafka zdecydowanie pięknie pasuje taka jaka jest - a w przyszłości, jeśli zmienisz wnętrze na styl rustykalny, będziesz miała idealny mebel zmieniając tylko jego zewnętrzną szatę :)
OdpowiedzUsuńKaprysiu - pozdrawiam serdecznie!!!