Bardzo dawno nie pisałam o żadnych interesujących kataklizmach, pluskwach w soku i śmiercionośnych bakteriach.
Pomijałam w blogu tematy bulwersujące i odrażające, a ja tak lubię horror. Mam mało czasu na telewizję, więc omija mnie codzienna dawka dziennikowych straszliwości, książki też czytam ostatnio raczej stonowane, a w głębi duszy narasta we mnie tęsknota za "teksańską masakrą tępą piłą mechaniczną", czy czymś podobnym.
Nabyłam sobie nawet ostatni numer Vivy z "Rzezią" Polańskiego, na którą mam ogromną ochotę, ale ciągle nie znajduję czasu. Taki intelektualny horrorek, mniam;))) Samo oczekiwanie na miłą sposobność obejrzenia sprawia mi przyjemność:)
Jest, co prawda, pewna możliwość osobistego przeżycia mrożących krew w żyłach doznań w miejskich strefach kibica, ale to nie całkiem to samo, bo i służby w stanie najwyższej gotowości i nasz niezawodny duch mistrzów organizacyjnej improwizacji ożywa w pełnej dyspozycyjności na okoliczność takich wiekopomnych zdarzeń, jak dajmy na to nasze jedyne i niepowtarzalne, mistrzostwa Europy w piłce kopanej.
Coś ja dziwnie i wyjątkowo, tym razem, nie mam serca do tej masowej imprezy. Mimo pięknych stadionów i niezaprzeczalnych inwestycji, gdzie nie gdzie kończonych pośpiesznie za "pięć dwunasta", ale ostatecznie oddanych.
Może mi za bardzo przed oczami wokół biało-czerwono, z czego czerwieni najwięcej na pijackich, rozgrzanych i rozwrzeszczanych gębach kiboli, a biało na kłykciach zaciśniętych pięści.
Wstyd mi, ale mecze oglądam, a jakże. Jednak ręce w tym czasie zajmuję zwykle lepieniem, na przebieg zerkając przy okazji goli i nie poddaję się marzeniom o niewykonalnym, wychodząc z założenia, że jak ktoś umie grać, to z grupy wyjdzie , a jak nie to nie;)
Od lepienia do efektu mija trzy, cztery tygodnie, więc dziś ceramiką się nie pochwalę, bo nie ma jeszcze co pokazywać (korale dalej nieposkładane, ale korale nie Torres, nie uciekną;) za to pokażę ilustrację starego i słusznego powiedzonka, że miłe złego początki.
W wolne czerwcowe dni pozbierałam na działce ślicznie kwitnący czarny bez, przygotowałam wszystko jak w internetowych przepisach w celu uzyskania cudownie pachnącego, musującego i pysznego bzowego napoju.
Po zalaniu kwiatów syropem z cytryną i wszystkim , co tam trzeba i przepisowych 24 godzinach, zamiast aromatycznego napoju, uzyskałam płyn o zapachu zgniłego siana, który wylałam na kompost.
Czy może ktoś z Was zna tajemny przepis na UDANY musujący napój z kwiatów czarnego bzu?
Dziękuję Aniu bardzo. Sprawiłaś mi wielką przyjemność:)))
Bransoletka cudna wprost zjawiskowa. Taka kryształem chłodna, będzie doskonała na upalne letnie dni. Miłego wieczora życzę,Grzegorz. Zdjęcia z bzową lawiną kwiatów cudne. Co do musującego napoju z kwiatów bzu to moja babcia robiła go prawie tak samo jak cytrynową lemoniadę.
OdpowiedzUsuńZalewała miodem kwiaty bzu oczywiście umyte wcześniej lekko je zagotowuje ale ni doprowadza wody do wrzenia, bo delikatny smak kwiatów bzu stanie się gorzki. Przez gęste sito odcedza napar. Schładza. Jak wystygnie dodawała trochę soku z cytryny wszystko wlewała do syfonu i używała dwóch nabojów do syfonu. To był doskonały napój po całym dniu w słońcu. Ale może są jeszcze jakieś inne przepisy. Miłego wieczora. Grzegorz.
Aaa, widzisz, to zupełnie inny przepis! Ja zalewałam kwiaty prawie wrzącym syropem i nie używałam miodu, ale cukier. Babcine przepisy są zawsze najlepsze i niezawodne:)Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo i również pozdrawiam. Zapraszam w wolnej chwili w odwiedziny do mnie ;-).
OdpowiedzUsuńNo, Kaprysiu, Złe z Ciebie wylazło, takie jak lubię ;-)
OdpowiedzUsuńChyba to przez ten sfermentowany czarny bez...
A przecież wiesz na pewno, że większość milowych odkryć kulinarnych wzięła się właśnie z takich "zepsutych" przepisów. Więc zamiast na kompost wylewać, trza było zaczekać, a nuż szampan jakiś albo inne cudo ;-))
Ja się bez wstydu przyznaję, że mecze oglądam, ale wybiórczo: kibicuję naszym i Irlandii (to już co prawda w czasie przeszłym) i całkiem zachrypłam ;-) A na kolację jak nasi grają, robimy pomidory z mozarelką, a bazylię chowamy pod spód, żeby kompozycji kolorystycznej nie zakłócała ;-)
Ściskam czule ;-)
Ale jechało gnojówką. Myślisz,że taki szampan mógłby być jednakowoż atrakcyjny?;)
Usuńps
OdpowiedzUsuńteż bym chętnie "Rzeź" obejrzała, bo dobre horrory i thrillery uwielbiam... myślisz, że mam jeszcze szansę na zakup tej Vivy?
Ja kupiłam wczoraj, więc masz:)Film zostaw, a Vivę wyrzuć od razu;) Film to zupełnie nietypowy horrorek intelektualny,zabawny i niezwykle pouczający, Viva, to dopiero horror;))) Uściski:)
UsuńAcha, to Ty taka! Najpierw koraliki, kwiatki, kotki, a potem to wszystko piłą mechaniczną i rzeź gotowa! Nie znałam Cię jeszcze z tej strony;-))
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony patrząc, to widać po Tobie również, jak nieoglądanie wiadomości i nie katowanie się nieszczęściami całego świata dobrze wpływa na człowieka;-))
Telewizji nie oglądam, ale wiadomości czytam niestety, zawsze tez twierdziłam,że dobry straszliwiec odmóżdża i odpręża znakomicie;)A wizerunki blogowe mylące są czasem bardzo;)))
UsuńTo trzeba było poczekać aż bez sobie dojrzeje i kompocik zrobić z owoców;) Ale jak rozumiem mus by było musujące;) Buziaki dla Ciebie i tego tła spod pięknej bransoletki:)
OdpowiedzUsuńOj, soku z owoców mam zapas pięcioletni, a napój piłam kiedyś nad rzeką Szeszupą w cudnym zajeździe i do dziś go wspominam, ech. Tło przymilnie dziękuję ocierając się wirtualnie:)
UsuńPrzepiękna wygrana! Ale tło jeszcze fajniejsze ;-)
OdpowiedzUsuńNapoju nie znam i po Twoich przebojach raczej się nie skuszę!
A mecze? A podobno coś tam się rozgrywa... ;-)
Ja może jeszcze kiedyś spróbuję...Pozdrawiam:)
UsuńO rany, rzucili "Rzeź"???!!! Pędzę...
OdpowiedzUsuńMiło mi, że w naturze też Ci się podoba:) Niech się dobrze nosi!
OdpowiedzUsuńOj jestem trzynasta, ale mam nadzieję, że dobrze wypadnę.
OdpowiedzUsuńJa czarny bez tylko suszyłam, więc o nalewkach nie wiem nic. Jednak kwiaty wyglądają cudownie, w makro też kiedyś fotografowałam przed moim blokiem.
Widzę, że Marautak też tak jak ja miała oko na tą bransoletkę. Gratuluję Wam obu.
Obie dziękujemy:)
UsuńHorroru Ci trzeba, powiadasz? To może zamiast Vivy z "Rzezią" trzeba było upolować jakąś gazetkę z ... "Kac Wawa" ;))) Sama nie oglądałam, ale słuchy chodzą, że to dopiero horror. Oglądasz i masz ochotę pociąć siebie i wszystko po drodze.
OdpowiedzUsuńA tak poważnie, to i ja pobiegnę dzisiaj do sklepu po filmik z gazetką. Do kina jakoś na ten film nie zdążyłam, pewnie już go nie grają a obejrzeć muszę, po tym , co się naczytałam i nasłuchałam.
Na temat przetwarzania bzu się nie wypowiadam, bo ja z tych co najlepszy przepis zepsuć potrafią, więc na takie eksperymenty to się nawet nie porywam. Kompostownika nie mam, to nie będę ryzykować ;)) Pozdrawiam Cie ciepło Kaprysiu.
Kac Wawa to nawet dla mnie przesada;)))Serdeczności przesyłam:)
UsuńJa tylko piłam, był robiony przez ciotkę, więc informacji o technikach tworzenia soku z bzu nie posiadam:) Biżu piękne, horroru ostatnio się nasłuchałam od sąsiadów, więc tymczasem mogę krzyknąć "I'm good"
OdpowiedzUsuńHorrory, kiedyś tak, ale ze wskazaniem na psychologiczne...dziś po całym zaganianym dniu żądna jestem, tylko spokoju i zazwyczaj moje dłubanki powstają przy rozrywce lekkiej, łatwej i przyjemnej ... wiesz,że nigdy nie słyszałam o napoju z kwiatów bzu, człowiek uczy się całe życie ...:)
OdpowiedzUsuńBransoletka śliczna :) Twojego upodobania do horrorów i temu podobnych mocnych wrażeń nie podzielam, a Euro-spoko odglądam wybiórczo... Natomiast co do kiszonki z kwiatków, to im wyższa temperatura otoczenia, tym szybciej się skisi, więc albo trzeba odcedzić (i zużyć) nieco wcześniej, jak tylko zacznie fermentować, albo zrezygnować z tych "szampańskich" eksperymentów i zrobić tradycyjny syrop gotowany. Gotowanie zabije bakterie, więc do fermentacji nie dojdzie. Potem odcedzić i wypić, a nadwyżki na gorąco zamknąć w słoikach.
OdpowiedzUsuńRzecz w tym,żeby było musujące, wtedy jest cudowne,białe lekko mętne o cudownym zapachu i ożywczym smaku. Piłam raz i nie zapomnę:)
UsuńTakie cudne kwiaty, hm... zgnoiłaś, chciałoby się rzec, a przecież mogły z nich być równie cudne owoce, a z tychże boska galaretka!
OdpowiedzUsuńinfo :
OdpowiedzUsuńzmieniłam adres bloga
http://mondocane-j.blogspot.com
Na nalewkach z czarnego bzu nie znam się niestety, natomiast kilka dni temu przeczytałam bardzo interesujący artykulik nt. czarnego bzu, który stosowany od setek lat w medycynie związany był zawsze z rozmaitymi przesądami i legendami. Sadzony koło chat miał chronić przed czarownicami a gałązka zielonego bzu wrzucona do grobu miała chronić duszę zmarłego przed czarcimi mocami. Więc masz i trochę horroru na życzenie Kaprysiu ;)
OdpowiedzUsuńToż to sama mądrość ludowa:) Sok od lat stosuje przy przeziębieniach, a krzak rośnie jak trzeba. Do grobu jeszcze nie wrzucałam, ale poproszę, żeby mi wrzucili. Obawiam się,że może być potrzebny;) Uściski:)
UsuńMecze oglądam "jak leci" (jeśli tylko mam czas), bo lubię piłkę nożną; przy okazji coś tam czasem dłubię, oczywiście nie podczas NASZYCH meczów. A że dziś poniedziałek, więc mi jeszcze trochę smutno. A strefa kibica? Chyba jednak nie! Wolę dobrane grono przed telewizorem, skoro już nie mogę być na stadionie.
OdpowiedzUsuń"Tło" dobrze wiedziało, gdzie się ułożyć; jest tak piękne, jak bransoletka i pasuje idealnie!
Ninka.
Tło dziękuje mrucząco:)
UsuńNapoju nie piłam, nie robiłam więc nie pomogę. Jestem w tej chwili w trakcie suszenia kwiatów bzu, co polecam gorąco albowiem to naturalna aspiryna. Z niejednej choroby nas wywiodła :) Tło rzeczywiście mruczaśne :)))
OdpowiedzUsuńJa w tym celu używam soku z owoców, również z dobrym skutkiem:)
UsuńSoku, a właściwie syropu bo gęsty jest mam całe mnóstwo, i chyba jeszcze dorobię:))) Moje dzieci stanowczo wolą sok, więc nie nękam ich naparami - te dla mnie i męża, tudzież starszej rodziny :)))
UsuńZ tym kompostownikiem to błąd, gnojówkę z kwiatów bzu używa się do odstraszania kreta. Należało wlać do kreciej dziury;))) No chyba, że lubisz krety. Pozdrawiam Hania
OdpowiedzUsuńOjej, to niezwykle cenna informacja! Na przyszłość będę już wiedziała i dziękuje za wizytę:)
UsuńTAK DALECE NIE ZNOSZĘ AROMATU I SMAKU BZU....,ZE OMIJAM GO WIELKIM ŁUKIEM...ALE DO TŁA TO BYM CHĘTNIE SIE WTULIŁA:))
OdpowiedzUsuńW dużych ilościach zapach faktycznie jest odurzający i nie bez powodu sadziło się go na wsiach przy sławojkach;) Mnie najbardziej nie odpowiadał zapach , który wydobywał się ze słojów;)
UsuńW "Rzezi" to raczej mało krwawo... ale za to ostro :) mnie się podobało!
OdpowiedzUsuńNie znam musującego napoju z bzu... ale znam pyszną nalewkę... :)
Bo to horror intelektualny:)
UsuńPiękne obrazki bzu czarnego.
OdpowiedzUsuńRobię nalewkę,syrop,smażę w cieście i ...wącham.
Lubię ten nieco mdły zapach.
Musujący napój ? Do syropu z bzu dodać białe musujące wino,cydr lub wodę mineralną.
Sprawy Euro pomijam milczeniem.Brrrrr
Pozdrowienia!
No, tak, ale syrop robię z owoców, jest pyszny, ale ciemny i to zupełnie inny smak. Jak jeszcze gdzieś dopadnę kwitnący bez , to zrobię słodko-kwaśny napar i dodam wody mineralnej:) Zobaczę co wyjdzie, ale coś mi mówi,że to jednak nie to samo:) Pozdrawiam:)
Usuńnie moge się doczekać picia bzu! :) pozdrowienia ze strefy kibica:D
OdpowiedzUsuń***Życzę Ci dnia miłego, Kwiatów słońcem pachnących, Przyjaciół kochających, Radości i śmiechu bez końca. Dni pełnych pogody i słońca,..życzę super Weekendu*** Z SERCA POZDRAWIAM I BUZIACZKA ZOSTAWIAM.
OdpowiedzUsuńWitaj Kaprysiu. Za horrorami raczej nie przepadam i "bania" się unikam. Jeżeli chodzi o naszą grę w piłkę, to słyszałam ostatnio taki kawał: dlaczego nie wyszliśmy z grupy? Bo gospodarze nigdy nie wychodzą.
OdpowiedzUsuńW sprawie nalewki - mam przepis, który niestety nie próbowałam. Może Tobie się przyda:
35 dag owoców z czarnego bzu, 0,5 l żytniej wódki, 2 goździki, kawałek kory cynamonu ok. 2 cm, 1 szkl. cukru, 1 łyżeczka soku z cytryny, 0,5 szkl. przegotowanej wody.
Przebrane i umyte owoce bzu wsypać do wyparzonego gąsiorka lub słoja, zalać wódką , dodać goździki i cynamon, szczelnie zamknąć i odstawić na 2 tygodnie w ciepłe miejsce. Codziennie potrząsać naczyniem. Następnie delikatnie zlać nalew z owoców. zagotować wodę z cukrem i sokiem z cytryny. Ostudzić i wymieszać z nalewem. Przelać do czystego słoja i odstawić na 2 tygodnie do sklarowania. Po tym czasie nalewkę przefiltrować przez filtr do kawy i wlać do butelek.
Pozdrawiam ciepło
Witaj Słoneczniku:)
UsuńDziękuję za przepis na nalewkę, jesienią na pewno go wypróbuję. Nalewki zwykle wychodzą dobre lub bardzo dobre, bo jak do czegoś dodaje się wódki lub spirytusu, to nigdy się nie będzie złe;)))
Pozdrawiam i dziękuję za wizytę:)
sliczne sa te kwiatuszki z czarnego bzu szkoda ze one dlugo sie nie trzymaja po zerwaniu w wazonie :( :( ech a co ja mam pisac u mnie zupelnie nic sie nie dzieje poza praca az odruchow wymiotnych mozna nabrac,chyba na jakies bale musze sie wybrac bo oglupieje ;)
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuń