Co to za pomysł głupi
siedzieć w ponurym biurze
kiedy czerwcowy deszczyk
otula mgiełką róże.
Wiatr z płatków zapach zbiera
w obłoczki go unosi
rozprasza, nęci, kusi
pod nos mi go przynosi.
Jak mam instrukcję pisać
od punktów najeżoną,
gdy deszcz za oknem pada
na różę rozmarzoną.
Ach, być przez chwilę różą
na deszczu się wykąpać,
na wietrze suszyć listki,
w kałuży się przeglądać.
Lub jeszcze lepiej z deszczem
na płatki skapnąć zgrabnie,
zostać kropelką, mgiełką,
gdzie będę nikt nie zgadnie.
I z wiatrem się uniosę,
zapachem róż odurzę,
a później wyparuję,
by już tu nie być dłużej.
Zamiast się skupić nad rozwiązywaniem złożonych służbowych problemów pozwalam, żeby niesforne rymy plątały mi myśli.
Chyba powinnam zmienić pracę, tylko jakoś nie umiem się za to zabrać z zaangażowaniem, co wynika z lenistwa i wygodnictwa, cóż.
Chyba powinnam zmienić pracę, tylko jakoś nie umiem się za to zabrać z zaangażowaniem, co wynika z lenistwa i wygodnictwa, cóż.
A może wreszcie praca mnie zmieni i nie będzie odwrotu? Ja tam bym się zmieniła, bo instrukcja leży odłogiem, a wierszyk jakoś się napisał.
Ładne rzeczy. Zatem czym prędzej kończę ten skandaliczny post, ilustrując go różą, a jej słodki rymowany zapach przesyłam wszystkim cierpiącym nad obrzydłymi papierzyskami:)))
Przespałam trzy Twoje wpisy, chociaż to nie zima, ale pogoda u nas taka, że lepiej nie mówić - zimno i pada; dopiero dziś zrobiło się trochę przyjemniej. Jak widzę natworzyłaś fajnych rzeczy - od ceramiki po poezję - co za wachlarz! I wszystko piękne. Naszyjnik rzeczywiście taki trochę prymitywny, jak sprzed wieków, nie dziwię się, że młoda go zabrała. A wiersz bardzo udany, aż kusi, żeby skomentować mową wiązaną, np.:
OdpowiedzUsuńJa nie cierpię nad papierem,
lecz z kawą, przed komputerem,
wprost z ekranu wiersze czytam
i różany zapach chwytam;
bo choć tu nie rośnie róża,
to jej zapach mnie odurza,
z lekką mgłą się wkoło plącze
- przez internetowe łącze!
Pozdrawiam - sugestywnie otoczona aromatem róż.
Ninka.
Nineczko, jaka godna odpowiedź na moje wierszoklectwo:)))Pozdrawiam i czym prędzej wracam do pracy:)
OdpowiedzUsuńOch, Kaprysiu...
OdpowiedzUsuńJa też właśnie cierpię...
I żeby tak moja praca chciała się mnie pozbyć... ale nie chce. Na razie...
Może i Tobie się zmieni na lepsze... wszak Ty, Kaprysiu, ze swoją romantyczną naturą ;) nijak nad instrukcją się nie spełnisz ;-))
Czule ściskam znad papierzysk ;-)
Tylko,że ja nie jestem wcale romantyczna:) Wierszyki takie mi tylko wychodzą;)Jestem zasadniczą wredną jędzą kapryśnicą, straszną szefową i idealnie pasuję do koszmarnych instrukcji;)))
UsuńTylko mi się nie chce jakoś ostatnio i tu cały problem;))) Ściskam również:)
Cudo! Wiesz, że jestem fanką Twego poetyckiego talentu... Zmień pracę i zostań Tuwimem w spódnicy! Ja zupełnie serio. A jeśli nie Tuwimem, to Osiecką, lub Cyganem. Najlepiej zaś bądź sobą - Lekkopiórą Kaprysią.
OdpowiedzUsuńPomysł na Lekkopiórą Kaprysię bardzo mi się spodobał gorąco Cię namawiam. Wdycham przez internetowe łącze różany zapach nad stertą sprawdzianów ech...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Moje drogie:) Te wszystkie posady są zajęte, a byle jakim wierszokletą każdy być może. Jeden lepiej, a drugi trochę gorzej;))) A poza tym wszystko jest fajne dopóki nie jest pracą, obowiązkiem i znojem codziennym;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż ktoś wreszcie napisze:
Hej, daj spokój już kaprysia
i nie rymuj więcej dzisa(j), hehehehe
Pozdrawiam Was najserdeczniej moje niezwykle cierpliwe i wyrozumiałe czytelniczki:)))
Czas zabrać się za zmianę pracy i zostać poetką! Jak wiesz Nobel może Ci się przydarzyć;-) Albo mam inną propozycję: zacznij pisać instrukcje wierszem! to będzie przebój, zobaczysz;-)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny pomysł z tymi rymowanymi instrukcjami, ale obawiam się, że moje najwyższe zwierzchnictwo mogłoby nie wykazać się oczekiwanym poczuciem humoru;)I w ogóle co to za praca, poeta? ;)))To już lepiej być dobrym szewcem, jak kiepskim poetą. Pożytek dla ludzkości większy:)
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu, ja też cierpię w biurze nad papierzyskami, rozmyślam wtedy sobie ileż fajnych rzeczy mogłabym przez ten czas w domu zrobić...
OdpowiedzUsuńA wierszyk śliczny :)
No, właśnie:)A po pracy, to już człowiek nie ma siły i ochoty , ech. Uściski:)
Usuń:) ja tam lubię papierzyska... oczywiście, czasem nie mam do nich cierpliwości, nie mam weny i sił na skupienie się... ale to mija... :) a zanim minie, warto coś skrobnąć!!! :)
OdpowiedzUsuńUdanego dnia!
P.S. Bardzo dziękuję za tę porcję mądrzenia :) bardzo odżywcza!!! :)
Papierzyska nie powinny być lubione, one powinny być tępione:)Z ton papierów nic nie wynika, im więcej ich tworzę, tym wyraźniej widzę jak przeszkadzają robić coś sensownego.Uściski:)
UsuńA ja zupełnie nie pomyślałam o tym, że można mieć tę piłkę w głowie ;p a mecze oglądam nawet, bo mamy przez chwilę TV... Oby jutro nastąpiło zwieńczenie :) i żebyś mogła wciąż mieć piłkę w głowie!
UsuńDużo piłki zero papierów ;p
Bardzo miłe, masz dar Kaprysiu, Twoje rymowanki są miłe sercu i obrazy same nasuwają się przed oczy. Ja też uwielbiam delikatny ciepły letni deszcz. Nie przeszkadza mi że pada jeśli jest ciepło. Wszystko zaczyna pachnieć, lepiej się oddycha, mmmm....... uwielbiam to. Bardzo piękny post, a praca nie zając, nie ucieknie. Niestety sama się też nie zrobi, a szkoda. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńI ja pozdrawiam cieplutko i szkoda,że się samo nie zrobi, oj szkoda;)
UsuńA ja zamiast liczyć urlopy
OdpowiedzUsuńczytuję Twoje bajanie.
Niech tylko Szef to zobaczy
po uszach mi się dostanie.
Cóż kiedy za wiersze nie płacą
nawet gdy nie są "na niby".
Poeci się nie bogacą
jak raki, żaby i ryby.
No, proszę, jeszcze kilka takich komentarzy i stworzymy antologię poezji biurowej;)))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń:)) Ach, Kaprysiu - Jędzo Moja Ulubiona, :))) Niby pancerzyk twardy, dziewczyna zwarta, energiczna i zasadnicza, a jak znaleźć odpowiedni patyczek i przewrócic na grzbiet to co widzimy? Miękkie, róźowiótkie podbrzusze.Pomiziać Cię?
OdpowiedzUsuńMrrrrr, ale tam trudno się dobrać i do tego jakieś pomarszczone już to podbrzusze;)))
UsuńKaprysiu, Wiesz..wzruszyłam się i pomarzyłam, popłynęłam jak żaglowiec na gładkiej tafli wody..
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno.
a moze sie wes za jakis tomik z wierszami fajnie ci to wychodzi :)
OdpowiedzUsuń