Rozłożyłam maszynę do szycia. Robię to tak rzadko, że postanowiłam o tym napisać;) Zapatrzona w podglądany od lat blog Sanki, ze starych swetrów uszyłam poduszki i kota.
Kiedy pierwszy raz trafiłam do Sankowa nie mogłam oderwać oczu od domków dla skrzatów, włóczkowych pierogów, marchewek, much, kotów (ostatnio kapitalnej krowy-poduchy) i całego mnóstwa własnoręcznie uszytych lub wydzierganych przez Anię zabawek. Stare, za małe lub zniszczone swetry w czarodziejski sposób zamieniała w niepowtarzalne i najwspanialsze zabawki dla swojej córeczki.
Teraz jest już marką, a jej talent dla mnie pokusą, żeby jednak przegrzebać szafę w poszukiwaniu inspiracji i spróbować własnych sił:)
Mój kot i poduszki bardzo skromnie prezentują się obok jej prac, ale dla mnie to wyczyn, bo kaprysie szyć nie lubią i nie potrafią, więc tylko wielkie zauroczenie pracami Sanki było w stanie wywołać u mnie chęć wyciągnięcia z kąta starego Köllera mojej mamy. Zacna to maszyna i solidna, która przez lata z wyrozumiałością znosi moje próby krawieckie, więc kotu i poduszkom również dała radę.
Kot przeprowadził się do Młodej, jedną z poduszek okupuje pan mąż, bo milutka i cieplutka, a drugą muszę poprawić, bo oczywiście w pośpiechu krzywo ją pozszywałam, a jakby inaczej;)
Już ja tam wolę jednak pobabrać się w glinie, bardziej jest wyrozumiała i łatwiej wybacza błędy;)
Ależ kociak świetny ! :)Muszę chyba rozejrzeć się za starymi swetrami i też coś popróbować , efekt bardzo fajny , więc chyba warto ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Witaj Niesławo:)Dla osób, które ładnie i dobrze szyją, to faktycznie kopalnia możliwości, dlatego napisałam tego posta. Kot jaki jest, każdy widzi, ale miło mi,że Ci się podoba:) Pozdrawiam.
UsuńCalkiem pomyslowe te zabawki i dzierganki, bede miala skad czerpac wzorce, kiedy wreszcie doczekam sie wlasnych wnukow (mam nadzieje!).
OdpowiedzUsuńKiedys dziergalam i szylam dla wlasnych dzieci, maja jeszcze zrobiona przeze mnie lale.
A poduchy ze swetrow to niezly pomysl. Jak szyjesz dzianine na maszynie? Nie trzeba do tego overloka?
Byle jak szyję Panterko, byle jak;))) Pewnie,że overlock byłby doskonały, ale dla mnie to nawet szkoda się wysilać na taki wydatek, a moja stara maszyna szyje wszystko, nawet dzianinę i skórę. Stara solidna niemiecka produkcja. Jak Młoda była malutka uszyłam nawet gruby( z futrzaną podszewką)zapinany na suwak ocieplacz do wózka, no ale takie wyczyny są u mnie możliwe wyłącznie dla dziecka. Kiedy rozkładam maszynę jestem zła jak osa,a cała rodzina chodzi na palcach;)))
UsuńPierwsze koty za płoty:)))
OdpowiedzUsuńMi się spodobały ostatnio na blogach dynie zrobione ze starych swetrów, wyglądały na proste do uszycia, czyli coś dla mnie:) Pomysł wypróbuję w przyszłym roku na pewno.
Pozdrawiam serdecznie:)))
Najlepszy dowód,że ze starego swetra można wszystko:)Miłej niedzieli:)
UsuńBardzo fajnie Ci wyszlo to szycie,mimo,że nie lubisz...świetny pomysl na zagospodarowanie starych swetrów...chyba mnie zmobilizowalaś i też wyciągnę w wolnej chwili maszynę(a tez nie przepadam za szyciem..)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)))
Fajne pomysły i mnie zainspirowałaś, zrobię jakąś maskotkę, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKot jest bardzo przystojny, Kaprysiu, nie kryguj się tu. :)
OdpowiedzUsuńA w moim stadle to mąż jest maszynozszywaczem; ja z wielkim oporem i niechęcią podchodzę nawet do przyszywania guzików lub naprawiania drobnych usterek w ubraniach. A nie daj boże jak się zabiorę w jakimś szaleństwie chwilowym za coś ambitniejszego i coś mi nie wyjdzie, to zarzucam rzecz ze złością na całe lata. :)
Idę pocieszyć oko talentem Sanki. Miłego dnia. :)
JolkaM
kocham podusie sweterkowe..a twoje sa piekne:)))...jaki cudny delikatny kolorek:))
OdpowiedzUsuńKaprysiu, fajna praca! Zanim wsiąkłam w blogowy świat lubiłam sobie coś czasem dłubnąć, a teraz, jak słusznie zauważyłaś zajmuje mi to dużo czasu:(
OdpowiedzUsuńFajny koteczek:)
Jednak jest dzielna, Kaprysiu, skoro nie lubisz szycia, a zdobyłaś się na taki wyczyn ;-) Kot sympatyczny i ma fajny ogon, a poduszki są urocze... musiałaś mieć śliczne swetry ;-) U mnie maszyna pokrywa się kurzem, mam worek potencjalnych materiałów (także na poduszki) ale szyć mi się nie chce... To fakt - jak dziecko było małe, to szyłam wszystko, i to bardzo ochoczo... ale dla maluchów szyje się jakby łatwej ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię, miłej niedzieli ;)
Kokietujesz moja droga! Poduchy super! A kot - no po prostu aż się chce go przytulić :-))
OdpowiedzUsuńNie wiem Kaprysiu czemu tak marudzisz, szycie wychodzi Ci świetnie. Sweterkowe poduchy superowe,a kocisko urocze.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o utwardzacz do tkanin tu http://www.powertex.com.pl/ znajdziesz wszystkie informacje. Ja z tą substancją miałam tylko jednorazowy epizod. Chętnie powymyślałabym jeszcze jakieś drobiazgi, ale potrzebowałabym po trochę tego specyfiku w różnych kolorkach a tak niestety nie sprzedają.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ja do maszyny przyrastałam od wczesnego dzieciństwa, ale na starość zamieniłam ją na klawiaturę komputera. Wyciągam ją jak mi się uzbiera górka do załatania. Ostatnio nawet zaniosłam kurtkę męża do krawca, aby zmienił ekspres, no cóż wolałam zapłacić.
OdpowiedzUsuńOdnośnie dzianiny robiłam z niej bardzo dużo. Kiedyś szyło się takie sweterki ze starych szetlandów. Nie mówiąc już o lalkach wszelakich.
Milusia wyszła ta kocina i uśmiecha się do mnie.
Odnośnie sznurków i bursztynów odpowiedziałam ci w swoich komentarzach.
Pozdrówki.
Poduszki i kot wyglądają rewelacyjnie! Och, chciałabym tak nie potrafić szyć :) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńZ tą skromnością to przesadziłaś :)))
OdpowiedzUsuńI poduchy i kot prezentują się wspaniale a ja z nadmiaru miłych słów zaniemówiłam!
dziękuję za uznanie i pozdrawiam :)
Nareszcie!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim cieszę się, że znow piszesz i wdzięczna jestem tym, ktorzy Cię zachęcili, bo ja nie śmiałam - żeby nie wyjść na totalną egoistkę, której Twoich myśli i zdjęć brakuje. Miło, jak nas ktoś wyręczy. Kot fantastyczny; patrzy mu z oczu podobnie jak innemu, wykonanemu ręcznie przez Marysię dla taty z jego czarnej skarpety - zdobył miejsce na jego nocnej szafce! Mój stosunek do szycia na maszynie i konsekwencje podobne (szybko, jakkolwiek i w burzliwym nastroju), ale może kiedyś spróbuję, bo inspiracja wspaniała!
Siostra B.
Ech, moja maszyna do szycia od lat stoi zapomniana w szafie, a jeśli ktoś na niej szyć potrafi - to mój mąż, nie ja... Choć poduchy to bym sobie mogła uszyć jakieś, takie jak Twoje, Kaprysiu. Kotów mi wystarczy, mam je wokół siebie i dostarczają nam codziennie tyle radości, tyle śmiechu, że i listopad nam niestraszny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Fajne poduchy i kot; ja szyć lubię, ale szyję głównie ręcznie. Nie mam szczęścia do maszyn: i ta, i poprzednia były stare i w razie jakiejkolwiek usterki tylko mój mąż potrafi sobie z nimi poradzić. Więc jeśli muszę uszyć coś większego, to moją działka są prace przygotowawcze i wykończenie, a zszywanie na maszynie należy do męża.
OdpowiedzUsuńNinka.
Bardzo jesteście łaskawe w ocenie:) Pewnie dlatego ,że nie widzicie jak to jest uszyte z bliska;)Wszystkim posiadających szyjących mężów zazdraszczam, za komentarze bardzo dziękuję, a do przeszukania szaf zachęcam, bo to miło coś nowego pozyskać z odzysku. A więc, do maszyn miłe komentatorki:)
OdpowiedzUsuńA ja TObie, Kaprysiu pozazdraszczam rączek, co tak pięknie/dobrze /prawdziwie mogą i poczucia humoru.A kaprysów to u Ciebie jak na lekarstwo...Sama nie wiem, gdzie trafiłam, ale sobie przeglądam powolutku Twój blog. bo wszystko przyciąga i wabi.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńAle, że co? Że nie umiesz szyć? Przecież te poduszki są śliczne! :)) a kot słodziak! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!