Jesteście wspaniałe:) Nie dałabym bez Was rady.
Szczególne podziękowania kieruję do Joasi, która w piątek od pierwszej w nocy przez kilka godzin jeździła po Tarchominie rozklejając pierwsze zrobione i wydrukowane przez siebie ogłoszenia, a potem do świtu mailowała z Młodą układając treść kolejnych, żeby następnie większość soboty spędzić na szukaniu Lesia, rozklejaniu kolejnych ogłoszeń i wożeniu mnie, ponieważ nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
I do Anki Wrocławianki, która jako pierwsza nagłośniła zaginięcie Lesia na swoim blogu, na facebooku i na tablicy.pl, a także do wszystkich osób, które kolejno zamieszczały ogłoszenia o Lesiu na swoich kontach.
Wybaczcie, że nie odpowiadałam na komentarze. Właściwie cały czas byliśmy poza domem krążąc po okolicy i rozwieszając oraz rozdając ogłoszenia.
Dziękuję również Agnieszce i Bartkowi, którzy przyjechali specjalnie, żeby nas wspomóc w oklejaniu dalszych osiedli i sklepów, oraz wszystkim znajomym Młodej, którzy zadeklarowali przyjazd kolejnego dnia i pomoc w poszukiwaniach. O dziecku swym, czyli Młodej nawet nie piszę, bo ona wie sama, że bez niej bym padła zaraz w nocy w piątek, bo ja sama byłam w stanie wyłącznie biegać całą noc w prawdopodobnych miejscach, w które Lesio mógł się skierować. Wszyscy troje plus Asia (ja się w życiu Tobie Asieńko nie wywdzięczę) nie spaliśmy w nocy z piątku na sobotę dosyć intensywnie przemieszczając się na piechotę po sporym obszarze.
Nad ranem dwie godziny odpoczynku i od nowa chodzenie przez resztę soboty.
W sumie rozkleiliśmy i rozdaliśmy ponad 600 ogłoszeń. Znamy teraz też większość właścicieli psów na Tarchominie i wszyscy mają mój numer telefonu:)
Już w sobotę rano zaczęły spływać pierwsze informacje od osób, które widziały Lesia. To mapka, którą opracowałam na podstawie informacji telefonicznych i od spotykanych właścicieli psów, z którymi się bawił i którzy go widzieli.
Punkt A to miejsce, w którym przerażony Lesio zaczął uciekać. Była 21.30 w piątek. Na nieszczęście otwarta była furtka na osiedle, bo inaczej nie wydostałby się z terenu zamkniętego. W miejscu oznaczonym czerwoną strzałką ostatni raz go widziałam.
Zaczepił tam smyczą o koło samochodu i jakiś facet zamiast go przytrzymać odpiął smycz. Dobiegłam o minutę, dwie za późno.
Był ode mnie 3, 4 metry, ale uciekał dalej i nie reagował na wołanie. Wpadł na niezabudowany teren nieużytków pełen różnych traw, dołów i krzaczorów. Większość terenu widocznego na mapce i jeszcze sporą część dalej na północ obeszliśmy w nocy z piątku na sobotę i w sobotę. Krzaczory i doły po ciemku również. Byłam zdesperowana i zrozpaczona. Niebieskie romby to miejsca, w których był widziany w sobotę przez osoby, które do mnie dzwoniły lub z którymi rozmawialiśmy osobiście.
Wniosek płynie z tego taki, że Lesio nie wrócił po własnych śladach. Przez pierwszy tydzień tylko raz wyszłam z nim poza teren osiedla i to tylko na dosłownie kilka metrów. Nie znał więc zupełnie terenu, na którym się znalazł. Nie wracał też trasą własnej ucieczki. Najwyżej położony na mapce niebieski romb, to informacja z godz. około 18.00 w sobotę. Byliśmy tam, w ciągu 10 minut, ale go nie znaleźliśmy. Musiał rozpoznać zapach naszych śladów i po nich wrócił. Jest niesamowity:)))
Wniosek płynie z tego taki, że Lesio nie wrócił po własnych śladach. Przez pierwszy tydzień tylko raz wyszłam z nim poza teren osiedla i to tylko na dosłownie kilka metrów. Nie znał więc zupełnie terenu, na którym się znalazł. Nie wracał też trasą własnej ucieczki. Najwyżej położony na mapce niebieski romb, to informacja z godz. około 18.00 w sobotę. Byliśmy tam, w ciągu 10 minut, ale go nie znaleźliśmy. Musiał rozpoznać zapach naszych śladów i po nich wrócił. Jest niesamowity:)))
I dobrze, że tyle chodziliśmy, chociaż nóg nie czuję, w diabły poszła cała moja rehabilitacja, mam chyba też zapalenie oskrzeli, bo noc była zimna, a sprint za Lesiem zaraz po ucieczce, to chyba około 800 metrów i myślałam, że płuca wypluję, a teraz wypluwam z jakimś takim dziwnym charkotem, co go jeszcze nigdy takiego nie miałam;) o stanie przedzawałowym, ciśnieniu i innych takich nie wspominając. Ale to nic, bo jak wracaliśmy wczoraj po rozwieszaniu ogłoszeń w odleglejszych osiedlach, zobaczyliśmy Lesia jak siedzi na chodniku w pobliżu naszej klatki schodowej. Była chyba 20.30. Jak tylko nas zobaczył, przybiegł i witał się najczulej, jak tylko stęskniony, zgubiony pies po przejściach potrafi:)))
Jak odpuściły nerwy, skończyły się szlochy szczęścia, pies dostał jeść, a my zamówiliśmy jakieś coś z KFC (pierwsze jedzenie od piątku wieczór, do tej pory jechaliśmy na herbacie, kawie i jednej jajecznicy z trzech jajek dla trojga - jakoś nie mieliśmy apetytu;)) i położyliśmy się nareszcie spać. Po raz pierwszy razem z Lesiem. Jakoś tam się zmieściliśmy, bo łóżko jest spore:)
To skrócona relacja z jednych z najgorszych dwudziestu dwu godzin jakie mi się w życiu przytrafiły, ale wszystko dobre, co się dobrze kończy:)
Kochany Lesio i Wy kochani wszyscy wspierający Lesia i mnie, czynnie i dobrymi myślami:)
DZIĘKUJEMY :)))))))))))))
Ale wzruszająca historia, a z Waszego Lesia bardzo mądry pies, samych przyjemnych chwil bez takich przeżyc życzę i serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŻeby już nie robił Wam powtórek z"rozrywki".Wszystkiego dobrego i spokojnego.:)))))Wszyscy wspólnymi myślami doprowadzili Lesia do domu:)))))
UsuńDziękuję Beatko:) Dziękuję Orko:) I za te wcześniejsze wpisy również:)
UsuńŚlę serdeczności:)
To jest historia nie do uwierzenia!
OdpowiedzUsuń:)))))))))))))))
Sama nie mogę uwierzyć własnemu szczęściu:) Dziękuje raz jeszcze i uściski:)
UsuńA nie mówiłam, że to był taki Lesiowy wybieg (nomen omen), żeby sobie załatwić miejscówkę w łóżeczku? ;)
OdpowiedzUsuńEch, Kaprysiu, teraz odsapnijcie, odpocznijcie, a Ty wracaj do zdrowia i już więcej nie pluj. Albo pluj, byle na zdrowie. :)
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich wspaniałych psich poszukiwaczy. :)
PS. A ta nagroda dla uczciwego znalazcy to komu się teraz należy? Bo ja to myślę, że chyba Lesiowi, co? He, he, łóżko i nagroda - dwie pieczenie przy jednym ogniu! Gagatek z tego Lesia. ;)
Masz rację:) Nagroda dla Lesia. Na tej miejscówce w łóżku, to nie wiem komu bardziej zależało, Lesiowi, czy mnie;) Ja wiem,że niehigieniczne i takie tam, ale ja uwielbiam:)
UsuńDziękuje Jolu za Twoje wsparcie, wszystkie rady i dobre myśli. Bardzo:) Uściski.
Podobno właściciele psów dzielą się na dwie kategorie. Na tych którzy przyznają się, że śpią z psami i na tych, którzy się nie przyznają ;)))
UsuńCo za mądry piesek! Strasznie ciesze sie Waszym szczesciem. :) Teraz pora na zasłużony odpoczynek dla wszystkich. :) Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wsparcie i wszystkie dobre myśli:)
UsuńZnam bol poszukiwania psa, mojego nie bylo go tylko kilka godzin, a ja o malo nie umarlam. Wiem, Kaprysiu, jak sie czulas. I jeszcze to poczucie winy, ktorej de facto nie bylo.
OdpowiedzUsuńStraszna noc mieliscie za soba, ale zycie wroci na swoje tory, z kochanym Lesiem u boku. To tylko sie liczy.
Wszystkim spadl kamien z serca, przezywalismy ten strach razem z Toba.
Musisz byc teraz bezgranicznie szczesliwa.
Dziękuję Panterko i za Twoje wsparcie, za wpis na FB i za wszystkie pełne otuchy słowa. Dobrze mieć blisko siebie takie życzliwe dusze zaplątane w internetową sieć:)
UsuńUściski ślę:)
Nareszcie widać Lesia w całej okazałości! Przystojny i wreszcie wyluzowany w gnieździe! Przypomna małą Troję - mam nadzieję, że się poznają i polubią. Pozdrawiam raz jeszcze,
OdpowiedzUsuńBeata siostra
Rzeczywiście podobny do Troi:) Tylko malutki. Dziękuję Beatko za ciepłe słowa i wsparcie:)
UsuńUściski:)
Kochanie największą nagrodą dla mnie jest powrót Lesia i Twoje, Pawła i Ani szczęście :))
OdpowiedzUsuńWiem, że postąpiłabyś tak samo, gdyby to Bankiś czmychnął :)
Wracaj do zdrowia, bo kto będzie chodził z nami na spacerki?
A Lesiowi-słodziakowi wszystko zostało wybaczone :)
Asiu.... Ja bez Ciebie bym sobie nie poradziła..
UsuńNie ma słów, żeby wyrazić jak jestem Ci wdzięczna.
Ściskam najserdeczniej:)
Wspaniale! Umieram z radosci razem z Wami!!! :)))))))) Wielkie przytulanko dla Lesia przesylam!
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana, dziękuję:)
UsuńCo za horror! No i jakie szczęście, że chciał i potrafił wrócić. Teraz już miłość ugruntowana :)
OdpowiedzUsuńOch An-no... Dziękuję za wsparcie, publikacje na FB i dobre myśli:) Teraz Lesio jest bardzo przywiązany, ale też bardziej zestresowany. Boi się każdej smyczy i wychodzenia na spacer po ciemku;) Dobrze,że dzień coraz dłuższy:)
UsuńUściski ślę:)
Boże, dobrze, że się to tak skończyło. Jednak zrozumiał, że wracać warto.
OdpowiedzUsuńTeraz wszyscy wracajcie spokojnie do zdrowia.
Pozdrówki.
Dziękuję z całego serca:)
UsuńKamień z serca... Radość! A teraz kuruj się, Kaprysiu. Ściskam serdecznie całą Dzielną Załogę i Lesia oczywiście też :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy, kurujemy i pomału dochodzimy do równowagi psychicznej. Cała lesiowa historia poruszyła we mnie każdą najdrobniejszą końcówkę nerwów. Od rozpaczy do euforii. Ledwo żyję;)
UsuńDziękuje za FB, za ciepłe słowa i Twoją obecność:)
Dobrze myslalam, ze pies madrzejszy od ludzi. nie od Was, nie od Was :))
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, ze bidaka szukal i kluczyl. Mysle, ze gdyby ktos , ktokolwiek go zlapal to by Wam psinke odprowadzil, bo akcja okazala sie bardzo metodyczna i szerokofalowa.
Teraz odpoczywajcie i kurujcie sie! seta i sledz sie nalezy! a dla Lesia peto kielbachy!
Mądrzejszy Krysiu i od nas:))) Wczoraj było piwo pszeniczne, bo pod ręką, a potem padłam;)
UsuńI z psem nie trzeba było już wychodzić. Wyspacerował się za wszystkie czasy;)
O matko, jak dobrze,że to już przeszłość:)
Dziękuję za wszystkie rady, wsparcie i FB.
Ściskam mocno:)
Dwa dni nie miałam internetu a tu taka historia. Teraz to się cieszę, że nie miałam. Jak to dobrze, ze Cudo wróciło do domu. I oby mu się więcej nie zachciało takich wycieczek. Kaprysiu kochana, strasznie Wam współczuje tej historii ale i ogromnie się cieszę, że tak dobrze się ona skończyła. Teraz zadbaj trochę o siebie. A tak na poprawienie humoru to teraz Lesio podróżnik zna już okolicę jak własną kieszeń. Koniecznie przypnijcie mu blaszkę z imieniem i numerem telefonu. Nie każda lecznica ma chip a jak ktoś psiaka znajdzie i widzi, że ma numer przypięty to chętniej się nim zaopiekuje i zadzwoni. Ja mam przy wszystkich obrożach i szelkach. Polecam. Psiakom w mieście trudno się wraca po własnych śladach. Spaliny, setki ludzkich i psich śladów. Pewnie gdyby to było w lesie to by mu było łatwiej trafić. A kiedyś czytałam, że psy wracają po okręgu. I sukcesywnie zmniejszają ten okrąg. To taka ciekawostka. Cieszę się ogromnie, że Lesio znowu w domu:))) Ściskam Cię mocno i z niecierpliwością czekam na nowe wieści jak się układa Wasza przyjaźń:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie zna:)Oczywiście będzie i wizytówka, i chip. To ciekawe z tym okręgiem. Dobrze,że miał tam nadeptane przez nas, to sobie wywęszył. Tu ciągle sporo jest terenów bez zabudowy, więc może było mu łatwiej:)
UsuńSerdeczności przesyłam:)
Lesio nie mógł lepiej trafić... Nie wiedziałam o tym, co się stało, bo od pt., byłam poza netem... Teraz czytam i aż płakać się chce ze wzruszenia... Wycałuj Lesia ode mnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Wycałowany:)
UsuńMały Cwaniaczek :))). Kupka Szczęścia. Niebożątko Kochane.
OdpowiedzUsuńTy się kuruj teraz i dojdź do siebie. Ale psina naprawdę mądra.
I to, że wrócił już jak do siebie. Znaczy zaakceptował Was całkowicie i na zawsze. Uch, ucałowania dla wszystkich i dla Mądrego Łebka :)))
I my całujemy:) Z Lesiem jeszcze dużo pracy, ale mądre bydlątko, to może szybko pójdzie. Boi się Pawła, chociaż wczoraj z nim się witał i w ogóle mężczyzn, a teraz dodatkowo smyczy i ciemności. Także każdej nieznanej osoby, która wchodzi do domu. Musiał nieźle dostać w kość od ludzi. A tu jeszcze pańcia na łapkę wchodzi i smycz puszcza, idiotka. No, nic, dobrze, że to przeszłość, uffff.
UsuńPs. Kaszlę podobnie do Ciebie, jak miałaś najgorzej:)Może sobie pokaszlemy razem któregoś dnia?
Całuski Ewciu:)
Wszystko dobre co się dobrze kończy.....
OdpowiedzUsuńHistoria jak z niezłego thrillera:) I najważniejsze że teraz już wszyscy szczęśliwi. A Lesio kochany, i taki słodki!!!
Och, tak:) Najważniejsze,że to przeszłość:) Dziękuję i uściski ślę:)
Usuńwidać, ze Lesio ma charakter - wytrwały, dzielny i mądry.
OdpowiedzUsuńKibicowałam Wam z całego serca. Dobrze, ze już jesteście wszyscy razem. Teraz tylko Kaprysiu wyzdrowiej, żebyście mogli w spokoju nacieszać się sobą.
A swoją droga Lesiu to przystojniak:)
Pozdrawiam.
Ależ to mądre psisko... Szukał Was :)!... I znalazł :D.
OdpowiedzUsuńDopiero dziś, i to u Anki Wrocławianki, przeczytałam o całym wydarzeniu. Dowiedziałam się, że Lesio wrócił, zanim przeczytałam, że uciekł. Bardzo się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło. Bardzo!!!
OdpowiedzUsuńNinka.
Pokonał strach, mądra bestyja, wie, gdzie mu będzie najlepiej;)
OdpowiedzUsuńBardzo się ciesze;)))Uściski
Niesamowita historia, Kaprysiu... Wiem, co czuliście, bo sami to przerabialiśmy, szukając Krimci przez 3 dni prawie 100 km od domu... mam traumę do dzisiaj.
OdpowiedzUsuńAle w całej tej historii najbardziej mnie zdumiewa -i cieszy - że Lesio sam wrócił do domu, że CHCIAŁ wrócić. To znaczy, że Was uznał i zaufał Wam.
I zastanawiam się, jak bardzo musiał być wcześniej skrzywdzony, skoro na przydepnięcie łapy (ból) zareagował takim ślepym przerażeniem... zupełnie jak pies w szoku powypadkowym. Bidna psina. Jak dobrze, że już jest dobrze ;-) Oczywiście pochwalam wspólne spanie w łóżku z całego serca! Przytulajcie się i odpoczywajcie po tej strasznej przygodzie ;)
Ściskam najczulej;)
Miałam się tu wpisać a wpisałam post niżej ...ups ...
OdpowiedzUsuńTo się powtórzę ...
Bardzo się cieszę że piesio wrócił :-))
Ma bardzo sympatyczny pyszczek i widać że już szczęśliwy :-D
Pozdrawiam serdecznie i głaski dla Lesia :-)
kaprysiu, masz bardzo mądrego psa. ale każdy owczarek jest mądry.
OdpowiedzUsuńja swojego psa znalazłam w schronisku na paluchu. dobrze, że przyszło mi do głowy, żeby tam zadzwonić.
cieszę się i pozdrawiam.
spróbuję kolejny raz, coś sie nie zamieszcza :>
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że się psina odnalazła, całkiem mnie ominęła cała afera !
Nie mniej najważniejsze że jesteście razem, a po takich przygodach spałabym z psica nawet na jej własnym legowisku ;))
Lesio jest przepięknym, szalenie mądrym psem, tylko dzięki Waszej miłości i ogromnemu zaangażowaniu, jeszcze raz ściskam serdecznie i życzę niekończącej się radości ze wspólnych chwil :)))
Tak na marginesie - fenomenalny wab! Uwielbiam "Lesia" Chmielewskiej :)
uffff cieszę się, że LEsiu sam powrócił, to wszystko musiało być niezwykle emocjonujące...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam
mnie też ulżyło, wyobraziłam sobie swój stan gdyby zginął jeden z moich psów:/ ściskam mocno i zadbaj teraz o siebie Kaprysiu:)
OdpowiedzUsuńZa dużo przeżyć jak na jedną kobietę! Teraz może być już tylko lepiej Kaprysiu! :-)
OdpowiedzUsuń