zdjęcie znalezione w sieci
Lubię bajki i bardzo kusiła mnie perspektywa obejrzenia disneyowskiej "Alicji w krainie czarów" w reżyserii Tima Burtona, autora "Gnijącej panny młodej" w dodatku w 3D.
Zapowiadało się wyjątkowo mrocznie i atrakcyjnie trójwymiarowo.
Zazwyczaj tak bywa, że duże oczekiwania trudno spełnić, ale po kolei.
Film to film i scenariusz wcale nie musi być dokładnie wierny literackiemu oryginałowi, z tym że wolę jak jest. Alicja w wieku lat dziewiętnastu, no powiedzmy, niech sobie będzie, za to, dołożony przez scenarzystkę ( Linda Woolwerton) na koniec rozlew krwi to już lekka przesada;) Być może to zabieg konieczny, bo inaczej milusińscy nie byliby dostatecznie zainteresowani. Takie czasy;) Za to możliwości jakie daje technika cyfrowa zaowocowały pięknymi bajkowymi obrazami świata na dnie króliczej nory.
To największy atut filmu, gorzej z poprzewracaną do góry nogami fabułą i tempem akcji. Jakoś mi się nieco miejscami dłużyło. Co do aktorów to Johnny Deep dobry jest zawsze, nawet z czerwonymi włosami i dziwnym makijażem;), ale ja jestem stronnicza, bo bardzo go lubię. Mia Wasikowska w roli Alicji trochę mało wyrazista i coś podejrzanie zapatrzona w Deepa, Helena Bonham Carter (Królowa Kier) wyglądała jak by była postacią cyfrową, o wiele bardziej podobała mi się w Potterze jako Beatrix, a głos gąsienicy , czyli Absolema należący do Snapa nieco mnie rozbawił.
Zdaje się,że zrobiliśmy błąd wybierając wersję bez polskiego dubbingu, bo podobno jest świetny i sporo dodaje filmowi, ale po nocy grali tylko wersję z napisami, a nam ten kinowy wypad przyszedł do głowy nieco późno.
Podsumowując przytoczę znowu (kiedyś już przytaczałam:)) jeden ze szmoncesów ze zbiorku Horacego Safrina " Przy szabasowych świecach ", w którym sławny rabin z Żółkwi, Cwi Chajes, przysłuchiwał się kazaniu młodego rabina z Brna. Po zakończeniu przydługiej oracji Chajes podszedł do młodego kaznodzieji, uścisnął mu dłoń i powiedział:
"Najbardziej błyskotliwym punktem pańskiego kazania był bez wątpienia pański cylinder."
We wczorajszym seansie najbardziej błyskotliwym punktem filmu były okulary 3D ;)))
W sumie oglądało się sympatycznie, a przy okazji zatęskniłam za literackim oryginałem i koniecznie muszę sobie do niego wrócić.
Zapowiadało się wyjątkowo mrocznie i atrakcyjnie trójwymiarowo.
Zazwyczaj tak bywa, że duże oczekiwania trudno spełnić, ale po kolei.
Film to film i scenariusz wcale nie musi być dokładnie wierny literackiemu oryginałowi, z tym że wolę jak jest. Alicja w wieku lat dziewiętnastu, no powiedzmy, niech sobie będzie, za to, dołożony przez scenarzystkę ( Linda Woolwerton) na koniec rozlew krwi to już lekka przesada;) Być może to zabieg konieczny, bo inaczej milusińscy nie byliby dostatecznie zainteresowani. Takie czasy;) Za to możliwości jakie daje technika cyfrowa zaowocowały pięknymi bajkowymi obrazami świata na dnie króliczej nory.
To największy atut filmu, gorzej z poprzewracaną do góry nogami fabułą i tempem akcji. Jakoś mi się nieco miejscami dłużyło. Co do aktorów to Johnny Deep dobry jest zawsze, nawet z czerwonymi włosami i dziwnym makijażem;), ale ja jestem stronnicza, bo bardzo go lubię. Mia Wasikowska w roli Alicji trochę mało wyrazista i coś podejrzanie zapatrzona w Deepa, Helena Bonham Carter (Królowa Kier) wyglądała jak by była postacią cyfrową, o wiele bardziej podobała mi się w Potterze jako Beatrix, a głos gąsienicy , czyli Absolema należący do Snapa nieco mnie rozbawił.
Zdaje się,że zrobiliśmy błąd wybierając wersję bez polskiego dubbingu, bo podobno jest świetny i sporo dodaje filmowi, ale po nocy grali tylko wersję z napisami, a nam ten kinowy wypad przyszedł do głowy nieco późno.
Podsumowując przytoczę znowu (kiedyś już przytaczałam:)) jeden ze szmoncesów ze zbiorku Horacego Safrina " Przy szabasowych świecach ", w którym sławny rabin z Żółkwi, Cwi Chajes, przysłuchiwał się kazaniu młodego rabina z Brna. Po zakończeniu przydługiej oracji Chajes podszedł do młodego kaznodzieji, uścisnął mu dłoń i powiedział:
"Najbardziej błyskotliwym punktem pańskiego kazania był bez wątpienia pański cylinder."
We wczorajszym seansie najbardziej błyskotliwym punktem filmu były okulary 3D ;)))
W sumie oglądało się sympatycznie, a przy okazji zatęskniłam za literackim oryginałem i koniecznie muszę sobie do niego wrócić.

Co robią kobiety w niedzielne poranki? Redagują swoje blogi jak się okazuje ;-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńwitaj Kaprysiu w niedzielne południe.
OdpowiedzUsuńWspaniale że umieściłaś wiadomość o Fundacji Viva -cel Tymanek. ślę pozdrowienia Teresa
Do książki jestem bardzo przywiązana, po pierwsze bo jest cudowna, a po drugie, dostałam ją na pierwszą gwiazdkę od R. Trochę się więc obawiam obecnej ekranizacji. Pewnie jednak pomimo wszystko nie wytrzymam i się wybiorę wcześniej czy później.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
johnny deep niestety trochę do kitu tym razem... burton też trochę do kitu... a 3d, hmm... czy tylko mnie boli na tym głowa i irytują mnie okulary do 3d spadające ze zwykłych które są pod spodem?!
OdpowiedzUsuńHmm...własnie się zastanawiam - iść do kina czy poczekac na wersję domową... Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA wszyscy się zachwycają! :) jestem ciekawa bardzo... wybieram się w przyszłym tygodniu. Helena w HP jest wspaniała!!! Zgadzam się :) porównam.... i napewno nie oprę się wyrażeniu swojego zdania :)
OdpowiedzUsuńI ja ALicje w Krainie Czarow lubie, film pewnie tez z checia obejrze jak tylko nadarzy sie okazja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kaprysiu - patyczek mijałam rano w drodze do pracy na moście w Bydgoszczy :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję i opis wrażeń :))
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu polubiłam Johna Deepa, więc kto wie...
Pozdrawiam gorąco