Dla zrównoważenia tłustoczwartkowych słodkości przedstawiam propozycję karnawałowej przystaweczki. Najprostsza pod słońcem, za to dobra, łatwa, szybka i niezawodna. Spodoba się lubiącym ostre, słone i wyraziste smaki.
Potrzebujemy paczkę krakersów, opakowanie serka typu roquefort z zieloną lub niebieską pleśnią, dwie łyżki miękkiego masła i kilka połówek orzechów włoskich.
Ser z masłem rozcieramy widelcem na gładką masę. No dobrze, prawie gładką, skoro ma być "na leniucha";) Nakładamy na krakersy i kładziemy na wierzchu połówkę orzecha. Pasują do każdego alkoholu, dobrze się też sprawdzają w roli przystawki przed czymś konkretniejszym.
Jeszcze się nie zdarzyło, żeby po spotkaniu ze znajomymi chociaż jedna porcyjka się zachowała. Mniam:)))
Jak co roku na ostatnią sobotę karnawału i wtorkowe ostatki zrobię faworki, ale pisać o tym nie będę, ponieważ się lenię, a już kiedyś pisałam, więc zainteresowanych przepisem zapraszam do przeczytania dawnego wpisu Chrust.
A tu znienacka wieczorem do Warszawy wróciła zima. Znowu na chwilę za oknem zrobiło się bajkowo i faworkowo, a samochody i drzewa wyglądają jakby były przysypane grubą warstwą cukru pudru.
Jutro śnieg poszarzeje, gdzie nie gdzie, zmieni się w breję i straci wieczorny urok, ale dziś jeszcze czaruje. Pomimo, że stęskniłam się już za ciepłem, to lubię taką faworkową zimę:)
Potrzebujemy paczkę krakersów, opakowanie serka typu roquefort z zieloną lub niebieską pleśnią, dwie łyżki miękkiego masła i kilka połówek orzechów włoskich.
Ser z masłem rozcieramy widelcem na gładką masę. No dobrze, prawie gładką, skoro ma być "na leniucha";) Nakładamy na krakersy i kładziemy na wierzchu połówkę orzecha. Pasują do każdego alkoholu, dobrze się też sprawdzają w roli przystawki przed czymś konkretniejszym.
Jeszcze się nie zdarzyło, żeby po spotkaniu ze znajomymi chociaż jedna porcyjka się zachowała. Mniam:)))
Jak co roku na ostatnią sobotę karnawału i wtorkowe ostatki zrobię faworki, ale pisać o tym nie będę, ponieważ się lenię, a już kiedyś pisałam, więc zainteresowanych przepisem zapraszam do przeczytania dawnego wpisu Chrust.
A tu znienacka wieczorem do Warszawy wróciła zima. Znowu na chwilę za oknem zrobiło się bajkowo i faworkowo, a samochody i drzewa wyglądają jakby były przysypane grubą warstwą cukru pudru.
Jutro śnieg poszarzeje, gdzie nie gdzie, zmieni się w breję i straci wieczorny urok, ale dziś jeszcze czaruje. Pomimo, że stęskniłam się już za ciepłem, to lubię taką faworkową zimę:)
Moja paszcza jest bardzo zainteresowana Twoim wpisem, mniam, mniam...
OdpowiedzUsuńSmacznego:)
UsuńNo faktycznie, kanapeczki smakowite ...
OdpowiedzUsuńFaworkowa zima ładna jest, ale ja już prawie uwierzyłam że wiosna idzie (podobno jakiś biedny bocian przyleciał i co teraz z nim będzie?)
Trzeba chyba go zaprosić do jakiegoś ciepłego kurnika:)
UsuńA bo ta natura gra z nami w kotka i myszke, serwuje nam zapach rychlej wiosny, by za chwile zasypac wszystko faworkowym cukrem-pudrem.
OdpowiedzUsuńTo jak lizanie tychze faworkow przez szybe.
Ja sie tak nie bawie!
Zima w lutym to niby nic dziwnego, a ja za wiosennymi zapachami to tak nie bardzo, bo to głównie zapach psich kup na trawnikach i zdycham ogólnie przy wiosennym przesileniu:)Faworki dziś będę robić, wpadniesz? :)))
UsuńJasne! Wsiadam na miotle i zaraz jestem.
UsuńBede musiala odpokutowac te faworki dodatkowa wizyta na silowni. Ale czego sie nie robi z lakomstwa.
To może i ja się załapię? Chociaż pewnie już dawno nie ma po nich śladu ;-)
UsuńJa wybieram kanapeczki i herbatkę z tej przepięknej porcelany:)))
OdpowiedzUsuńA wiesz,że to zwykła polska Lubjana i wcale nie droga. Wypatrzyłam kiedyś ten wzór u kuzyneczki i zbieram sobie komplecik dokupując po trochu. Jak chcesz podeślę Ci link do strony producenta:)
UsuńRANO PRZYWITAŁ MNIE TEZ TAKI WIDOK....NO CÓZ W LUTYM NIE MOŻE DZIWIC...CHOĆ I TAK CZUJE W POWIETRZU WIOSNĘ:)))))))) MAM WE WTOREK BABSKIE SPOTKANKO...MOZE ZROBIĘ TAKIE CO NIECO??
OdpowiedzUsuńNapisz później koniecznie jak Wam smakowało:) Miłego spotkanka:)
UsuńZima jak to zima zaskakuje, u mnie też piękne widoki za oknem, wygląda bajecznie, gorzej się jeździ i chodzi na piechotę (ja często tak do pracy lub do przedszkola)
OdpowiedzUsuńA przekąskę jak pozwolisz, ściągnę. Wygląda rewelacyjnie i pewno tak smakuje:))
Zimowe pozdrowienia:))
Postanowiłam podzielić się z Wami tym przepisem, bo wart jest upowrzechnienia, a nie widziałam ,żeby ktoś coś podobnego proponował. Takie krakersowe kanpeczki z roquefortem i orzechami, albo wymyślił, albo gdzieś podpatrzył wiele lat temu mój tata. Od tamtej pory to nasz domowy przekąskowy szlagier:)
UsuńPycha! Pączków nie lubię (zjadłam wczoraj dwa, bo jednak tradycja... ale tylko raz w roku), ale taką przekąseczką nie pogardzę ;-)
OdpowiedzUsuńTęsknię za bajkową miękką bielą, ale nie ma u nas nawet faworkowej...
"Na leniucha" mi odpowiada ;-)) bardzo ;-)
Ściskam Cię Kaprysiu;)
Podobno i u Ciebie ma sypnąć, a przekąskę polecam:)
UsuńUściski.
Super pomysł na niezobowiązujące podjęcie gości. Bo "grubsze" kolacyjki są fajne, ale nie zawsze chce się je przygotowywać. Na pewno wypróbuję i to przy pierwszej nadarzającej się okazji. Masło rozumiem tylko i wyłącznie dla nadania poślizgu serowi? ;)
OdpowiedzUsuńZima wróciła i do Krakowa. Jest czysto, biało, pięknie! Patrzę przez okno... patrzę... i... patrzę.
Miłego wieczoru! Dziś piątek!!! :D
Masło łagodzi smak sera, jest przez to delikatniejszy, ale i bardziej ślizgający się również;)))
UsuńNapisz kiedyś jak smakowało, bo ciekawam:)
Miłego również:)
A u nas też biało:)
OdpowiedzUsuń