Od zerowego kilometra Wisły w okolicach Oświęcimia do przepłynięcia ma 959 km, pokonując dziennie kilkudziesięciokilometrowe odcinki wczoraj dopłynął do Warszawy. Cała nasza rodzina to "zwierzęta wodne", pływać uwielbiamy od zawsze i po wszystkim. Po Wiśle również. Spływ zimowy wymaga specjalistycznego wyposażenia i odporności na zimno. Dla znanego polarnika to prócz wyzwania z pewnością wspaniała przygoda.
Kolejne etapy spływu śledzimy w internecie, pod tym adresem, a wczoraj z aparatami w gotowości, Młoda z ojcem czekali nad Wisłą, a ja podawałam im pozycję Marka Kamińskiego siedząc przed komputerem:)
Liczyliśmy na kilka ujęć z oddali, a Pan Marek widząc grupkę machających mu fanów dopłynął do prawego brzegu, poświęcił chwilę na rozmowę i podziękował za zainteresowanie i doping:)))
W bezpośredniej rozmowie z moim mężem, sławny i znany, okazał się osobą szalenie sympatyczną i bezpośrednią:)
Zimowa Ekspedycja Wisła jest kolejną akcją promującą królową naszych polskich rzek. W wielu miastach, a w tym niestety również w Warszawie, rzeka dzieli miasto zamiast je łączyć. Brzegi Wisły w centrum miasta pozostają zaniedbane i niewykorzystane. Spływ Wisłą jest dość trudny ze względu na sięgające daleko w koryto rzeki główki i bardzo silny nurt. Jednak miasto oglądane z perspektywy rzeki, warszawskie mosty od dołu ;), piękne dzikie brzegi i łachy pełne ptaków dostarczają niezapomnianych wrażeń.
Wisłą płynęliśmy trzy lata temu, w maju, podczas organizowanej przez Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie kajakowej masy krytycznej. Ponad sto kajaków i canoe na rzece to było coś:)
Powyżej w porcie WTW


Powyżej w porcie WTW
a tu część grupy na wodzie.
W latach pięćdziesiątych, mąż mojej siostry, a dziś dziadek kajakarza Piotrusia, razem ze swoim przyjacielem, spłynęli Wisłą do morza własnoręcznie zrobionym kajakiem. Nie było wtedy zapory we Włocławku, a w Wiśle pływały jeszcze ostatnie jesiotry:)
W latach pięćdziesiątych, mąż mojej siostry, a dziś dziadek kajakarza Piotrusia, razem ze swoim przyjacielem, spłynęli Wisłą do morza własnoręcznie zrobionym kajakiem. Nie było wtedy zapory we Włocławku, a w Wiśle pływały jeszcze ostatnie jesiotry:)
Och, popływało by się znowu, a tu wiosny ni widu, ni słychu, a że polarnikami to my nie jesteśmy, to przyjdzie cierpliwie poczekać:)
Taki spływ to prawdziwe wyzwanie, szczególnie o tej porze roku. Super, że Pan Marek do Was podpłynął, że znalazł czas by poświęcić chwilę dla osób zapalonych i podziwiających uroki spływów.
OdpowiedzUsuńWidziałam wczoraj reportarz w TV o nim był też wywiad.
OdpowiedzUsuńPodziwiam człowieka za pasję i odwagę.
A
Wielki szacun od straszliwego wodoboja;-)))
OdpowiedzUsuńO :) to musi być pasja, żeby w takie zimno... brr... :) lubię pływać kajakiem, ale tylko rekreacyjnie i kiedy słonko mi grzeje w twarz i plecy!
OdpowiedzUsuńTakże wciąż czekamy na wiosnę :) (u nie śnieg...)
no w lecie to bym poplywala ale zima???? szaleniec ;) ;)
OdpowiedzUsuńNie martw się, wprawdzie za oknem śnieżyca ale wiosna już za progiem. Naprawdę ;)))
OdpowiedzUsuńPatrząc dzisiaj za okno podziwiam pana Marka dwa razy mocniej!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Wisłę :)) I cieszę się, że blisko niej mieszam...
OdpowiedzUsuńAle Wasze rodzinne umiłowanie wody jest fantastyczne! Kajakowa masa krytyczna??? Człowiek zawsze COŚ ciekawego dowie się z blogów ;))
A Marka Kamińskiego podziwiam :) Za to, jaki jest i co robi :))
Ściskam ciepło :)
Moje zycie tez z Wisla zwiazane bo mieszkalam duza czesc zycia w miescie nad Wisla.
OdpowiedzUsuńNa kajakach dawno nie bylam, kojarze ten sport z latem i po malych rzeczkach gdzies na Mazurach... Wisla to wyzsza szkola jazdy dlatego mam wielki podziw i szacunek dla tych co probuja Wisle okielznac!
Pozdrawiam :)
W gazetach piszą, że był on pierwszym który przepłynął Wisłę zimą. A pół roku temu odwiedziłem stronę jakiegoś kolesia, który też ją przepłynął zimą ... media kłamią!
OdpowiedzUsuńMedia kłamią programowo;) Dla mnie nieważne ,że nie był pierwszy, ważne,że przepłynął:)
OdpowiedzUsuńpodziwiam marka Kamińskiego za to że udało mu się zdobyć dwa bieguny
OdpowiedzUsuń